piątek, 5 grudnia 2014

10 produktów, których nie dostaniesz w polskim spożywczaku - kawa

Trochę o japońskim jedzeniu w wydaniu codziennym.
Mam nadzieję, że wyjdzie z tego seria, ale znając moją częstotliwość pisania to wiadomo, jak się pewnie skończy :P

Na pierwszy ogień idzie produkt, który można dostać w każdym spożywczym czy supermarkecie, a bez którego nie wyobrażam sobie dnia.

KAWA <3

 

Nie wiem skąd przyszedł ten wynalazek w takiej formie (pewnie z Ameryki) i dlaczego u nas tego raczej nie ma (choć jak podaję mój informator w Polsce (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■) gdzieniegdzie się pojawiają).
Sprzedawana w plastikowych kubkach z doczepioną rurką. Zimna, z lodówki. Od około 100 jenów (~3 zł).
Chyba mój ulubiony produkt tutaj. Tani i łatwo dostępny. Szczególnie jak nie mam czasu przygotować rano kawy do mojego termokubka.

Poza trzema pierwszymi, które należą do moich ulubionych, kolejność zdjęć raczej dowolna.


 1. Kawa latte w wersji light, 30% kalorii mniej!


2. I jej zwykły odpowiednik, w zimowym opakowaniu, kupiony już w październiku :D

3. Kawa Latte o smaku orzechów Makadamia, najsmaczniejsza jaką piłam, niestety krótko dostępna i szybko znikająca z półek :c






















4. Latte z syropem klonowym i wanilią
























5. Mochacchino (dostępne tylko jesienią)






















6. Super urocza kawa z mlekiem, z Rilakkumą na opakowaniu, niestety dorwałam tylko raz i nie pamiętam gdzie...






















7. Kremowa kawa z mlekiem






















8. Latte light






















9. Puszysta latte






















 10. Kawa z organicznych ziaren






















PLUS coś z podobnej kategorii czyli:
Zapuszkowana kremowa latte. Kupiona z automatu i ciepła! Nie jestem fanką puszek z kawą, których tu od groma (nie są za smaczne), ale że na dworze chłodno, to jakoś się grzać trzeba.























Jest jeszcze cała seria tego typu kaw w kubeczkach od Starbucksa (oczywiście droższe).


BONUS

Jako kawoholikowi, zdarzy mi się częściej lub rzadziej (w sumie rzadziej, bo najczęściej mam przy sobie swój termokubek wypełniony kofeiną) wpaść do kawiarnii czy innego Starbucksa. A jak tam już jestem to próbuję nowości. (swoją drogą, cierpię bo Starbucks olał sobie jesień z moją ukochaną pumpkin latte i od razu przeskoczył do zimowych napojów :/)

I oto, pierwszy raz kupiłam kawę, która mnie pokonała.

Przedstawiam Puddingowe latte























Nim kupiłam to cudo, naiwnie myślałam, że to syrop o smaku puddingu czy coś podobnego jest dodane. 
NIE.
Autentycznie jeden czy dwa małe puddingi wrzucone do środka i zalane kawą... Za słodkie i za mdłe... (nie lubię puddingu).

PS. Nie potrafię formatować zdjęć na bloggerze...

Shaka - post z myślą o Tobie :x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz